Jeśli chodzi o kolorystykę, w kolekcji “Boho” nadal znajdziemy więc zdecydowane akcenty w postaci nasyconych czerwieni czy hipnotyzujących błękitów, ale bazę stanowią znacznie bardziej uniwersalne beże i biele. Nadal podróżujemy więc w nieznane, do egzotycznej krainy, ale tym razem tamtejszą rzeczywistość postrzegamy przez lekko pastelowe soczewki. Wrażenie lekkości to zasługa mieszania ze sobą tekstur, które w boho misz-maszu do tej pory pojawiały się sporadycznie - na przykład drewna i szkła. Przykładem, że takie połączenia potrafią ze sobą świetnie współgrać jest chociażby stolik kawowy, z delikatnym przezroczystym blatem na solidnej nóżce. Odchodząc nieco od dosłowności stylu “festiwalowego”, Miloo Home proponuje też klasyczne meble, takie jak rattanowy fotel “paw” w nieco poważniejszej kolorystyce. W kolekcji Boho mamy też zapożyczenia z drugiej strony: pikowany fotel rodem z klasycznie eleganckiego salonu przykryty pledem i poduszkami z etnicznym wzorem spokojnie sprawdzi się w pokoju wnętrzarskiej “cyganki”. Jeśli już jesteśmy przy poduszkach: nadal są one nieodłącznym elementem wystroju wnętrza boho, i nadal w ilości teoretycznie przekraczającej potrzebę - tu nic się nie zmienia. Wykończenie to również głównie różnego rodzaju i wielkości frędzle, choć tu warto przyjrzeć się dokładniej, bo w kolekcji Miloo Home znajdziemy miłe, kreatywne niespodzianki. My dajemy piątkę za pomysłową “rączkę” przyczepioną do jaśka. Artystyczny luz można wprowadzić do wielu wnętrz, nie tylko tych, które z założenia tworzone były w nonszalanckim stylu. Dodatki, takie jak ratanowe kosze, skrzynie czy dekoracje wykonane z trawy morskiej i palmowych liści w tradycyjnych splotach można z powodzeniem wpasować nawet w bardziej konserwatywną przestrzeń.
Artykuł powstał we współpracy z Miloo Home.